Arbuzowe kimchi – najlepszy dowód na to, że kiszenie owoców jest proste.
Jeśli po przeczytaniu tego posta nie będziecie mieli ochoty zrobić arbuzowego kimchi, to znaczy, ze nie mam daru przekonywania 🙂
Ale podobno mam dar przekonywania 🙂 a do tego dołożę piękne zdjęcia, łatwy przepis, szybkie wykonanie i zaskakujący smak, którego na pewno nie spodziewalibyście się po arbuzie.
Bo kto przypuszczałby, że można go jeść pod postacią kwaskowego, lekko musującego, mocno pikantnego, z rybno-orzechowym aromatem dodatku do ryżu?
Kimchi kocha ryż, a ryż przepada za kimchi, ta miłość trwa już ponad tysiąc lat – i nie zanosi się, żeby kiedykolwiek miała przeminąć, dlatego jeszcze nie raz przypomnę wam to zdanie.
Większość z nas kojarzy kimchi z pikantną i mocno kwaśną kapustą pekińską z lekko rybnym aromatem (baechu kimchi) a okazuje się, że choć najwcześniejsze źródła donoszą o spożywaniu kimchi w Korei już w okresie Trzech Królestw – I wiek pne, to w pierwotnej wersji kimchi robione było z rzepy na wzór naszych kiszonek w solance. (słowo kimchi oznacza sfermentowane warzywa i wywodzi się z chińskiego chimchae oznaczającego warzywa solone)
Dopiero później zaczęto zamiast soli używać sosu sojowego a dodatek papryki chilli pojawił się dopiero w XVIII wieku. Co ciekawsze, najbardziej znane baechu kimchi, sporządzane z kapusty chińskiej (u nas mówi się pekińska) zaczęto przygotowywać dopiero w XIX wieku, kiedy to w Korei zaczęto masowo ją uprawiać.
Wspomniałem, po krótce historię kimchi, by nie mieć wyrzutów sumienia, że moim pierwszym przepisem na kimchi (których będzie jeszcze wiele) jest kimchi owocowe a nie klasyczne z kapusty.
Przepis na arbuzowe kimchi jest bardzo prosty, tym bardziej, że zastosowałem w nim pastę gochujang, która jest kwintesencją kimchi, bo zawiera wszystkie przyprawowe składniki, definiujące dobre kimchi.
W większości przepisów na klasyczne kimchi również moich, w zestawie przypraw znajdują się: papryka chilli, kleik ryżowy, sos rybny, melasa, fermentowana soja, fermentowany ryż, cukier, czosnek, cebula, czasem ryżowe wino lub ocet.
W składzie pasty gochujang znajdziecie wszystkie powyższe składniki, w takich proporcjach, że w zasadzie wystarczy tylko wymieszać ją z warzywami i już powstaje coś, co z powodzeniem możemy nazwać kimchi.
Proste prawda?
Nie, nie takie proste, powiecie, bo przecież pasta gochujang nie stoi na półce w każdym spożywczaku.
No może w każdym nie, ale już w każdych szanujących się delikatesach albo porządnym markecie znajdziecie regał z artykułami azjatyckimi, a tam będzie stało charakterystyczne czerwone prostokątne pudełeczko 🙂
A jeśli nie macie ochoty na marketowe zakupy, to od czego są sklepy online? – dla chcącego nic trudnego, jak mawiał mój dziadek, kiedy trzeba było wrzucić cztery tony węgla do piwnicy 🙂
Aby przekonać was do tego kimchi jeszcze bardziej, zerknijcie proszę na fotografię:
Nie przeciągając więc, bo miało być szybko, łatwo i przyjemnie, podaję listę składników:
- Średniej wielkości arbuz,
- Pęczek cebuli dymki lub szczypior od zwykłej cebuli
- 2 średnie cebule, mogą być białe lub czerwone
- 2 marchewki
- 2 czubate łyżki gochujang
- łyżeczka soli
- 2 łyżki sosu rybnego (stoi na półce kawałek na prawo obok gochujang)
Jeżeli zraża was sos rybny, to możecie zastąpić go jasnym sosem sojowym (jasnym tylko dlatego, aby nie psuć koloru jeśli więc nie jesteście zbytnimi estetami można dać i ciemny). Dodam tylko skromnie, w obronie sosu rybnego, że dobry (znaczy ten droższy) sos rybny wcale nie cuchnie rybami, ma za to lekko orzechowy aromat.
Sposób wykonania jest równie prosty jak krótka jest lista składników 🙂
Trzeba tylko:
Pokroić arbuza na ćwiartki a potem na ósemki, obrać cienko skórkę a następnie każdą ósemkę pokroić w plasterki grubości centymetra.
Następnie posiekać dymkę na ukos a cebulę pokroić w plasterki i rozdzielić na krążki (cały czas łatwo)
Teraz pozostaje tylko zetrzeć marchewkę na tarce o drobnych oczkach (łatwizna).
Wszystkie składniki łączymy razem w większej misce, starając się aby pasta dokładnie pokryła wszystkie cząstki arbuza.
Teraz spróbujcie jeden kawałek arbuza i jeśli stwierdzicie, że mogłoby być bardziej pikantne, to możecie dodać jeszcze jedną łyżkę pasty gochujang, albo dla odmiany, łyżkę papryki gochugaru (ta z kolei stoi po lewej stronie gochujang na tym samym marketowym regale)
Dobrze wymieszane kawałki arbuza z warzywami przekładamy do słoika, a jeśli stwierdzicie, że jest za mało płynu, nie martwcie się arbuz puści wystarczająco dużo soku, aby utonąć w zalewie.
Nasz słoik zakręcamy i stawiamy na blacie w kuchni na cały dzień (chyba, że mamy 30 stopniowe upału, przecież rzecz dzieje się latem) wtedy starczy kilka godzin, na przykład na noc i po tym czasie przekładamy do lodówki.
Takie kimchi w lodówce stoi spokojnie 2 do 3 tygodni. Jest to wystarczająco dużo czasu, aby zdążyć je spokojnie zjeść, ba w tym czasie, jak wam zasmakuje, to zdążycie zjeść i nawet drugą taką porcję 🙂
Zanim zakończę ten post i po raz kolejny zachęcę was do samodzielnego zrobienia arbuzowego kimchi, spojrzyjcie jeszcze raz na fotografię mojego:
Przekonałem was?
Jeśli tak, to spróbujcie jak smakuje z ryżem, do którego po ugotowaniu dodaliście łyżkę sezamowego oleju.
Ta rzodkiewka widoczna na fotografii, to jak się domyślacie rzodkiewkowe kimchi, na które przepis pojawi się niebawem.
Aha, jeśli podobała wam się ta pomarańczowa misa, to uprzejmie donoszę, że nie kupicie jej nigdzie 🙂
Taką misę trzeba sobie zrobić samemu 🙂